Recenzja filmu

American Gangster (2007)
Ridley Scott
Denzel Washington
Russell Crowe

Wiekopomne dzieło czy jedynie kasowy przebój?

Jest to film, w którym pokładano wielkie nadzieje od momentu ogłoszenia rozpoczęcia prac nad nim. Cóż, nie ma się czemu dziwić, takie nazwiska jak Scott, Washington, Crowe w pojedynkę gwarantują,
Jest to film, w którym pokładano wielkie nadzieje od momentu ogłoszenia rozpoczęcia prac nad nim. Cóż, nie ma się czemu dziwić, takie nazwiska jak Scott, Washington, Crowe w pojedynkę gwarantują, przynajmniej kasowy, wielki sukces filmu. Niestety w przypadku "American Gangster" jest to jedynie sukces pieniężny. Sam nie mogłem się doczekać premiery tego obrazu. Pragnąłem znów się przenieść w świat gangsterów brutalnych, nieugiętych, chciwych, ale kierujących się w życiu swoim własnym kodeksem moralnym. Informacje, które do mnie docierały na jego temat, świadczyły o nim niewątpliwie bardzo korzystnie. Oparty na faktach, stworzony przy współpracy głównego bohatera tej historii, z ostatecznym budżetem w okolicach, bagatela, 100 milionów dolarów, świetną obsadą i trwający, jak przystało na film aspirujący do klasyki tego gatunku, dwie i pół godziny. Czegoż można oczekiwać więcej? A no można. Film zrealizowany został bardzo starannie, świetne zdjęcia autorstwa Harrisa Savidesa robione w większości w prawdziwym plenerze, a nie w "niebieskim pudełku", są jego wielkim atutem. Muzyka pięknie została dopasowana do charakteru scen… Jednakże mimo tych wszystkich prób przekazania smaku Manhattanu lat 70. nie czułem się, jakbym tam był. Oprawa audiowizualna, mimo iż niezwykle dopracowana, nie porywała. Można nazwać to czepianiem się, ale brakowało mi czegoś. Z pozoru drobiazgu, maleńkiej kropki nad i, niby niepozornej, a jednak tak wiele zmieniającej. Długo zastanawiałem się nad tym, czym owa wisienka na szczycie tortu gdzieś jest, nie znalazłem jednak odpowiedzi. Akcja filmu rozgrywa się w latach 70. w Nowym Jorku. W tym świecie, po śmierci szefa, młody czarnoskóry kierowca rozpoczyna karierę. Dzięki naukom swego mentora od razu wkracza na sam szczyt narkobiznesu. "American Gangster" opowiada zarówno o jego drodze na szczyt, jak i o upadku. Opowiada o brudnych gliniarzach i o tych czystych jak łza, o pełnym przemocy świecie ulicy i o cieple w gronie rodziny. I wreszcie o szacunku i przyjaźni zrodzonej z walki i nienawiści. Denzel Washington jako Frank Lucas, narkotykowy król Nowego Jorku, jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tego obrazu. Jego gra zachwyca, wręcz powala z nóg. Natomiast po stronie prawa stanął jako Richie Roberts, już tradycyjnie świetny, Russel Crowe. Konstrukcja tych dwóch bohaterów, na zasadzie przeciwieństw, miała za pewnie być okrutną ironią, mi natomiast wydała się groteskowa. Pierwszy z nich, mimo iż jest bezwzględny i chciwy, dba o rodzinę, stawiając ją na pierwszym miejscu. Natomiast Richie Roberts, uosobienie cnót w życiu zawodowym, pozostawił swoją daleko za sobą. Litery składające się na ten film nie zachwyciły. Właściwie to one są najsłabszym punktem. Momentami czułem się jak na seansie stricte biograficznym, a nie gangsterskim. Nie rozwinięto wielu wątków pobocznych, jak choćby relacje Richiego z synem, czy też Franka z braćmi. Kilka scen z ich udziałem miało jedynie okazać wspomnianą przed chwilą przeze mnie odwrotność głównych bohaterów. Spodziewałem się czegoś innego. Przede wszystkim dużo bardziej rozbudowanej treści. Podsumowując, "American Gangster" nie można nazwać złym filmem. Wprawdzie próżno w nim szukać wartkiej akcji z "Człowieka z blizną", rozbudowanych wątków pobocznych z "Ojca chrzestnego", czy też wewnętrznej przemiany bohaterów z "Kasyna". Lecz dzięki grze aktorskiej i realizmowi nie jest to film przeciętny, tylko dobre kino. Jednakże nie jest to również film zachwycający, który można by było wpisać do kanonu, a przy takich twórcach powinien nim być. Niestety nie sposób nie odnieść wrażenia, iż pan Ridley Scott za wszelką cenę chciał dbać o każdy szczegół, drobnostkę związaną z epoką, zapominając, że są to tylko dodatki. W wyniku tego forma przerosła treść i właśnie dlatego nie jest to film godny zapisania na złotych stronach filmografii. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy Ridley Scott, Russel Crowe i Denzel Washington zabierają się razem za jeden film, od razu na myśl... czytaj więcej
Jeśli ktoś by mnie obudził w środku nocy i kazał szybko wskazać filmowego rzemieślnika, którego można... czytaj więcej
Gdybyśmy każdemu reżyserowi mieli przykleić do pleców karteczkę ze specjalizacją w danym gatunku,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones